czwartek, 15 stycznia 2015

Children are so sweet


Hello!



     Jeśli ktoś twierdzi, że praca jako Au Pair jest samą przyjemnością ... prawdopodobnie nigdy tego nie doświadczył albo opiekuje się wyjątkowo spokojnymi dziećmi. Ja trafiłam na J., który jest bystry, mądry, towarzyski, bardzo dobrze radzi sobie z matematyką i, jak to prawie każde dziewięcioletnie dziecko, czasami słucha co się do niego mówi, a czasami ignoruje. W końcu takie są dzieci :)

     W ciągu ostatnich dwóch tygodni, młody przeszedł samego siebie. Kłótnie o to, ile ma czasu na wzięcie prysznica to pikuś przy tym, co mogłam zaobserwować i usłyszeć ostatnio:
  •     W sobotę (3.01.) graliśmy we trójkę (ja, J. i moja hostka) w grę planszową. Każdy z nas opisywał słowo z danej kategorii, a pozostałe osoby musiały je odgadnąć. Ja miałam najtrudniej, ponieważ większości słów nie znałam. Gdy J. przegrywał, zaczął wymachiwać rękami, płakać, tupać nogami. Zwróciłam mu uwagę, że to tylko gra, a on krzyknął "Wiem!", po czym kopnął drzwi i wybiegł z kuchni.
  •      W poniedziałek (5.01) w jego szkole nauczyciele mieli szkolenia, więc J. miał wolne. Mimo wszystko plan dnia był następujący: pół godziny zajęć z J., pół godziny przerwy (w tym czasie wykonywałam swoje obowiązki domowe). Gdy J. rozwiązywał zadania z angielskiego, w pewnym momencie zauważył na kolejnej stronie ćwiczenie, w którym było jego imię. Powiedziałam, że później je zrobi, na co odparł, że chce teraz je zrobić. Gdy w końcu przeszliśmy do tego ćwiczenia i przeczytał całe zdanie ... obraził się, ponieważ brzmiało ono mniej więcej: "J. gra w szkolnej drużynie piłkarskiej i nie strzelił gola w meczu." W sumie "obraził się" to za łagodne określenie - młody się po prostu wściekł. Wstał, wyszedł z kuchni, krzycząc po drodze, że to niesprawiedliwe, nie fair, po czym wrócił i z nienawiścią zamazał zdanie. Zaczęłam mu tłumaczyć, że to nic nie znaczy i że autorzy wykorzystali tylko imię i że nie musi brać tego osobiście. Uspokoił się po paru minutach, ale i tak stwierdził, że to ćwiczenie było głupie. 
  •      Tego samego dnia, gdy młody miał przerwę - ja zaczęłam zmywać naczynia. A że była pora lunchu, to J. wszedł do kuchni i zaczął przygotowywać sobie kanapkę. Zapytał się mnie: "Natalia, będziesz na lunch jadła te płatki czekoladowe?", na co ja odpowiedziałam, że prawdopodobnie tak. O godzinie 15:00 miałam swój "lunch", więc postanowiłam zjeść mleko z płatkami. Na drugi dzień rano pytam się J. co by chciał zjeść na śniadanie. Odpowiedział, że mleko z płatkami czekoladowymi. Na co ja poinformowałam go, że niestety już tych płatków nie ma, bo je wcześniej zjadłam. Obraził się na mnie, stwierdził, że w takim przypadku on nie zje śniadania i że to były specjalne płatki, które kupił mu tata. Poszedł jeszcze z tym do matki i stwierdził, że ukradłam mu płatki. Wyszło na to, że jestem złodziejką płatków :) Szkoda, że dzień wcześniej nie powiedział mi, żebym tych płatków nie ruszała. Mimo wszystko przygotowałam mu śniadanie. Jajecznicę to chyba dotknął tylko widelcem, a mleka  z innymi płatkami nawet nie chciał zjeść. Zażartowałam, że może zrobimy listę rzeczy, które mogę zjeść, a które nie. Stwierdził, że resztę żywności mogę jeść, że jego postawa dotyczy tylko płatków i żebym nie udawała głupią. To było bezczelne z jego strony, więc żeby się uspokoić całe śniadanie liczyłam w myślach do stu. W sumie, gdy on zjadł moje bliny, które przygotowałam tylko dla siebie, jakoś się nie obraziłam. Wyjął je z lodówki i nawet nie raczył zapytać, czy może je zjeść. No cóż ... zostawię to bez komentarza.    
  •      W środę (7.01) to była jedna wielka katastrofa. Przygotowywałam obiad - warzywa w piekarniku leżakowały od 15 minut, miałam zamiar zacząć smażyć mięso. Nagle do kuchni wbiegł J. z dużym plastikowym opakowaniem, w którym zazwyczaj trzyma żołnierzyki. Zaczął to pudełko napełniać wodą. Tylko, że to opakowanie miało dziurki na każdej ściance (nie pytajcie dlaczego), więc woda błyskawicznie rozlała się na pobliskie blaty. Musiałam przerwać swoją robotę i szybko wytrzeć blaty. Ogarniałam kuchnię chyba z 15 minut. Oczywiście warzywa mi się przypaliły, a mięso, z tego zdenerwowania, niezbyt dobrze usmażyłam. Młody podczas obiadu przeprosił za swoje zachowanie, a gdy zapytałam się go, czy mu ten obiad smakuje odpowiedział, że tak. Kłamczuch :) Odparłam, ze mi to wcale nie smakuje i nie będę mieć mu za złe jeśli powie prawdę. Więc odpowiedział, że tak średnio wyszło. Po obiedzie, gdy zobaczyłam stan kuchni to lekko się przeraziłam. Przywrócenie kuchni do porządku zajęło mi 1,5 godziny. Młody nie poszedł do swojego pokoju, bo chciał mi potowarzyszyć, a w pewnym momencie zapytał się mnie: „Natalia, a Ty mnie jeszcze lubisz?” :) Odpowiedziałam, że go lubię, ale jestem trochę zła na niego, za to co zrobił. Wieczorem nie miałam już siły. 

     Całe szczęście, że od środy, młody nie zrobił niczego szalonego. Parę dni temu nawet przeprosił mnie za swoje zachowanie w sprawie płatków. Stwierdził, że był samolubny i że mogę zjeść jego płatki, jesli będę miała na to ochotę. Co za wspaniałomyślność :) Ponadto któregoś razu zadał mi pytanie: "Natalia, jaki jest Twój cel w kolejnym roku? Bo ja za rok chciałbym zaczął biegać wokół domu." Odpowiedziałam, że w kolejnym roku chciałabym spróbować wyjechać do USA i tam zostać Au Pair. Na co J. odpowiedział: "To nie zostaniesz ze mną?". Na takie chwile warto czekać :)

     A poza tym od 8.01. zaczęłam uczęszczać na mój zaawansowany kurs języka angielskiego. W grupie są osoby, które kontynuują naukę z poprzedniego semestru i zupełnie nowe, jak ja. Oprócz mnie, jest jeszcze jedna Polka, którą widywałam w drodze do szkoły J., a poza tym są osoby m.in. z Niemiec, jedna z Kolumbii (którą cieżko zrozumieć), z Libii, z Rosji itp. Podczas zajęć ćwiczymy następujące umiętności: speaking, listening, reading, czyli to co będzie na egzaminie, ponadto uczymy się nowych słówek. Dzisiaj Grant (prowadzący) dał nam listę, na którą każdy musiał się wpisać. Lista dotyczyła terminu ewentualnego egzaminu: kwietniowego albo czerwcowego. Jesli ktoś nie ma zamiaru zdawać egzminu, to po prostu wpisał się pod: "Nie będę zdawać egzminu CAE". Podpisałam się pod czerwcową datą. Wiem, że nie zdążę się przygotować na najbliższy termin, chociaż zdać CAE za 6 miesięcy też mi się wydaje lekko szalonym pomysłem. Ale jestem przecież tutaj, żeby sie uczyć :)
     

P.S. Post "Birmingham Part 3" cały czas się tworzy. Cierpliwości :)

piątek, 2 stycznia 2015

Birmingham Part 2


Hello!


     W tej części mojej foto-relacji zabiorę was na wycieczkę po Uniwersytecie Birmingham.



     Wejście od strony południowej bramy

















     Takie znaki informacyjne można spotkać na terenie całego uniwersytetu. 





















    University of Birmingham Guild of Students  - Związek Studentów Uniwersytetu Birmingham


















     University of Birmingham Business School









      Pomnik George'a I 


















     Barber Institute of Fine Arts


















    Centre of Learning and Academic Development (CLAD)









   School of Mathematics






     Arts Building - Wydział Sztuki
















     Uniwersytecki plac












    Physics West Building - Wydział Fizyki






    Bramall Music Building
















     Bijąca Wierzba istnieje :D






    Aston Webb Great Hall













































     Law Building  - Wydział Prawa






















Psychology Building - Wydział Psychologii






    Joseph Chamberlain Memorial Clock Tower albo "Old Joe" - uniwersytecki zegar
















     Staff House









    University of Birmingham Library - Główna Biblioteka





































     Kolejne wydziały Uniwersytetu














     Na ostatnią część foto-relacji trzeba będzie poczekać. Mam ponad 400 zdjęć, więc muszę zrobić selekcję. Postaram się je zamieścić jak najszybciej. Bądźcie cierpliwi :)